9# ale nic nie jest proste w te dni

Wciąż nie rozumiem życia.
Wciąż mam pretensje do Boga o czas. 
Coś po raz kolejny zostało mi brutalnie odebrane. 
To coś odebrał mi czas.



Jest dzisiejszy dzień, w którym po raz kolejny cierpie. 
Już nie mam stałego gruntu pod nogami. 
Wszyscy w koło mówią o dorosłości, której nie chcę zaakceptować. 
W dniu dzisiejszym zostałam absolwentką Liceum Ogólnokształcącego. 
Nie spodziewałam się, że będzie to dla mnie tak trudne do przyjęcia. 
Chce mi się płakać. 
Pragnę wrzeszczeć. 
Nie jestem gotowa na pozwolenie aby wszystko to co przeżyłam odeszło tam po prostu w zapomnienie.
Żeby stało się przeszłością.
A przecież jakby wczoraj zaczęłam się buntować. 
Zaczęłam nienawidzić świata,
bać się ludzi,
ubierać się na czarno, 
swym wyglądem odstraszać wszystkich. 
Tak jakby wczoraj,
po raz pierwszy poznałam depresję.
Poczułam jej gorzki smak i łzy spływające bezustannie. 
Zaczęłam myśleć o śmierci,
samobójstwie. 


W liceum przeżyłam moje najgorsze chwile. 
I choć nie jest to najlepszy okres w moim życiu to zdecydowanie najpiękniejszy, gdyż dzięki niemu zdobyłam moją bezcenną nadwrażliwość. 
To nie były zwykłe lata edukacji.
To była moja walka z samą sobą.
Po przecież w mury szkoły na wieczność zapisałam się ja ze swoimi problemami.
I już zawsze będzie ona kojarzyć się mi z moim dorastaniem, chaotycznym, pełnym bólu. 

Nie mogę pogodzić się z tym, ze to wszystko się skończyło. 
Patrząc na moje zdjęcia na przestrzeni tych trzech lat uświadamiam sobie, że zmieniłam się... Lecz nie tak bardzo. Koniec końców mogę powiedzieć, że nie zmieniłam się wcale.


Coś we mnie umarło.
Coś we mnie pękło. 
Już wiem, że moje życie nigdy nie będzie brzmiało dobrze.
Choroba oraz ukończenie liceum odmieniło mnie bezpowrotnie.

Najbardziej boję się utraty wrażliwości. 
I młodości.
Nie pragnę dorosłości. 
Uciekam od niej.
Lecz czuję, ze z każdym dniem ona dogania mnie coraz prędzej, prędzej, prędzej..

(pisane kilka miesięcy temu) 

Komentarze

Popularne posty