Jedzenie od zawsze było odzwierciedleniem moich emocji
W dzieciństwie byłam niejadkiem i rzadko sięgałam po słodycze. Nie miałam czasu na jedzenie, gdyż byłam zajęta zabawą. W podstawówce więcej jadłam i również przytyłam. Zajadałam się tanimi batonami, wafelkami - wszystkim tym co dobre, aczkolwiek sztuczne i niekorzystne dla zdrowia. W gimnazjum z powodu licznych sytuacji stresowych znowu jadłam niewiele, co zmieniło się w ostatniej klasie. Wtedy to rozkoszowałam swoje podniebienie słodkimi bułkami na bazie ciasta francuskiego, najlepiej z polewą lukrową i z jakimś dobrym nadzieniem. W liceum zachorowałam na anoreksję i z utęsknieniem mieszanym z obrzydzeniem patrzyłam na ciasta, które piekła moja mama. Nie mogłam patrzeć jak inni jedzą tak pyszne rzeczy, a Ana mi na to nie pozwala. Dlatego proszę mi się nie dziwić, że jak już wygrałam z chorobą to po kryjomu zajadałam się lodami, ciasteczkami (najlepiej kruchymi), batonami, pączkami i wszystkim tym co niezdrowe, kaloryczne i tuczące. Wróciłam do nawyków z czasów szkoły podsta